Gminobranie Dookoła Polski - dzień 1
Dzień Dobry deszczu. Tak przywitam za kilka godzin pierwszy dzień gminobrania na prędko dookoła Polski. Nie do końca dookoła bo utnę Suwalszczyznę oraz całą stronę wschodnią z Bieszczadami. Niestety nie mam na tyle czasu by jeszcze tam zajechać. tak czy inaczej przede mną ponad 3000 kilometrów a tylko 17 dni urlopu. W sumie jak spojrzycie na datę to zauważycie szybko, że jednak już trochę czasu minęło, a ja walczyłem ze sobą by coś wreszcie napisać.
Zatem nadeszła pora by wreszcie się spakować. Na swoje nieszczęście pakuje się w cztery sakwy. Nawiązując do tego powstał nawet odpowiedni wątek na pewnym forum. Cztery czy dwie? Postawiłem na cztery bo skoro się ma to trzeba używać. :D
Sakwa pierwsza (mała przód prawy) - kuchnia, gaz, poranny start kaszkowy, zupki, makaron (zostanie zjedzony dopiero podczas przedostatniego noclegu).
Sakwa druga (mała przód lewy) - ładowarki i baterie zapakowane szczelnie w drybaga, statyw, kosmetyczka (cała podróż zastanawiałem się dlaczego ją tu trzymam), sandały, kombinerki, szwed.
Sakwa trzecia (duża tył prawy) - spodenki, dwie koszulki rowerowe, koszulka forumowa, bokserki, zestaw ciuchów do spania, polar, "szmatka" przeciwwiatrowa, skarpety gruuuube, karimata, u-lock, materac.
Sakwa czwarta (duża tył lewy) - namiot bez stelaża, który wylądował na bagażniku ze względu na długość, płaszcz przeciwdeszczowy, spodnie przeciwdeszczowe, ochraniacze na buty przeciwdeszczowe, ręcznik szybkoschnący, dętka i kupa zipów.
TankBag (na ramie pod siodełkiem) - aparat plus batony na doraźne jedzenie.
Dwa bidony - jeden litr i pół litra.
Przybornik pod siodełkiem - Gaz pieprzowy i Vexol ze szmatką
Przybornik trójkątny - woreczek ze śrubkami i podkładkami, dętka, rozkuwacz, łyżka do opon.
Co nieco widać na załączonym zdjęciu:
Naklejone naklejki "Wyprzedzaj bezpiecznie" nie przetrwały nawet kilku dni. :|
Po spakowaniu człowiek zwykle powinien pójść wcześnie spać i i wstać razem ze słońcem. Niestety poszedłem spać późno a wstałem też za późno, bo jak już wspomniałem dzień przywitałem niezbyt optymistycznie. Na szczęście moja motywacją był callistratis z forum, któremu miałem dowieźć do Puław uchwyty do lowridera. Po makaronowym śniadaniu objuczony ruszyłem na spotkanie z gminami. Oczywiście na dzień dobry deszcz traktowałem po macoszemu i przez połowę dnia jechałem sobie bez dodatkowych osłon przeciwdeszczowych.
Pierwszy postój na mega-kawę (nie jestem w stanie napisać ile takich wypiję w ciągu najbliższych kilkunastu dni).
Przy okazji nawet ubrałem się w ochraniacze i płaszcz, bo jednak brak słońca prowadził do niezbyt przyjemnych oznak chłodu. Postój odbył się w okolicach Radzynia Podlaskiego skąd szybko dotarłem do dworca Puławy Miastu. Ba, miałem nawet kwadrans zapasu. :D
Doszło do ustalonego spotkania a do rychłego rozstania nie doszło, bo pogoda zaczęła tak zniechęcać do jazdy, ze poszliśmy na obiad do chińczyka. Po rozmowach o rzeczach wszelakich musiałem jednak ruszyć się z miejsca wiedząc, że mam już sporo kilometrów w plecy. Tym razem wsiadłem na rower już szczelnie opakowany i z pieśnią na ustach ruszyłem w stronę Kazimierza Dolnego. Los chciał, że spotkałem Krzysztofa* starego znajomego z grupy wsparcia osób nieumiejętnie posługujących się rowerem. Po powitaniu i szybkiej wymianie zdań w deszczy pożegnaliśmy si każdy pojechał w swoją stronę. Ja w stronę niechybnie mokrego noclegu, a Krzysztof na galę muzyki industrialnej.
Po wtoczeniu się na skromny podjazd w okolicach Bochotnicy dostałem telefon czy bym nie chciał zamienić nocleg pod namiotem na łóżko w hotelu trzygwiazdkowym. Po chwili namysłu, a nawet bezmyślnie przystałem na propozycję.
W oczekiwaniu na karkówkę z grilla i pieczone ziemniaczki. ;)
Krzysztof zajęty prowadzeniem gali niezbyt często zaglądał ale jak już zaglądał to zawsze z czymś dobrym :D
Z tego miejsca serdecznie dziękuję Krzysztofowi za przygarniecie i zupę. :)
Zatem dzień zakończyłem z marnym dorobkiem gminnym oraz kilometrowym ale z pełnym brzuchem i głową pełną pomysłów. Dobranoc.
*) w celu dokonania anonimizacji pewnego wydarzenia imię, zdarzenie i miejsce zostało zmienione.
PS: Z góry przepraszam na zdjęcia ale z powodu nieustannie padającego deszczu niezbyt miałem ochotę wyciągać aparat.
PS2: Niedługo kolejne dni.Zapraszam.
Zatem nadeszła pora by wreszcie się spakować. Na swoje nieszczęście pakuje się w cztery sakwy. Nawiązując do tego powstał nawet odpowiedni wątek na pewnym forum. Cztery czy dwie? Postawiłem na cztery bo skoro się ma to trzeba używać. :D
Sakwa pierwsza (mała przód prawy) - kuchnia, gaz, poranny start kaszkowy, zupki, makaron (zostanie zjedzony dopiero podczas przedostatniego noclegu).
Sakwa druga (mała przód lewy) - ładowarki i baterie zapakowane szczelnie w drybaga, statyw, kosmetyczka (cała podróż zastanawiałem się dlaczego ją tu trzymam), sandały, kombinerki, szwed.
Sakwa trzecia (duża tył prawy) - spodenki, dwie koszulki rowerowe, koszulka forumowa, bokserki, zestaw ciuchów do spania, polar, "szmatka" przeciwwiatrowa, skarpety gruuuube, karimata, u-lock, materac.
Sakwa czwarta (duża tył lewy) - namiot bez stelaża, który wylądował na bagażniku ze względu na długość, płaszcz przeciwdeszczowy, spodnie przeciwdeszczowe, ochraniacze na buty przeciwdeszczowe, ręcznik szybkoschnący, dętka i kupa zipów.
TankBag (na ramie pod siodełkiem) - aparat plus batony na doraźne jedzenie.
Dwa bidony - jeden litr i pół litra.
Przybornik pod siodełkiem - Gaz pieprzowy i Vexol ze szmatką
Przybornik trójkątny - woreczek ze śrubkami i podkładkami, dętka, rozkuwacz, łyżka do opon.
Co nieco widać na załączonym zdjęciu:
Naklejone naklejki "Wyprzedzaj bezpiecznie" nie przetrwały nawet kilku dni. :|
Po spakowaniu człowiek zwykle powinien pójść wcześnie spać i i wstać razem ze słońcem. Niestety poszedłem spać późno a wstałem też za późno, bo jak już wspomniałem dzień przywitałem niezbyt optymistycznie. Na szczęście moja motywacją był callistratis z forum, któremu miałem dowieźć do Puław uchwyty do lowridera. Po makaronowym śniadaniu objuczony ruszyłem na spotkanie z gminami. Oczywiście na dzień dobry deszcz traktowałem po macoszemu i przez połowę dnia jechałem sobie bez dodatkowych osłon przeciwdeszczowych.
Pierwszy postój na mega-kawę (nie jestem w stanie napisać ile takich wypiję w ciągu najbliższych kilkunastu dni).
Przy okazji nawet ubrałem się w ochraniacze i płaszcz, bo jednak brak słońca prowadził do niezbyt przyjemnych oznak chłodu. Postój odbył się w okolicach Radzynia Podlaskiego skąd szybko dotarłem do dworca Puławy Miastu. Ba, miałem nawet kwadrans zapasu. :D
Doszło do ustalonego spotkania a do rychłego rozstania nie doszło, bo pogoda zaczęła tak zniechęcać do jazdy, ze poszliśmy na obiad do chińczyka. Po rozmowach o rzeczach wszelakich musiałem jednak ruszyć się z miejsca wiedząc, że mam już sporo kilometrów w plecy. Tym razem wsiadłem na rower już szczelnie opakowany i z pieśnią na ustach ruszyłem w stronę Kazimierza Dolnego. Los chciał, że spotkałem Krzysztofa* starego znajomego z grupy wsparcia osób nieumiejętnie posługujących się rowerem. Po powitaniu i szybkiej wymianie zdań w deszczy pożegnaliśmy si każdy pojechał w swoją stronę. Ja w stronę niechybnie mokrego noclegu, a Krzysztof na galę muzyki industrialnej.
Po wtoczeniu się na skromny podjazd w okolicach Bochotnicy dostałem telefon czy bym nie chciał zamienić nocleg pod namiotem na łóżko w hotelu trzygwiazdkowym. Po chwili namysłu, a nawet bezmyślnie przystałem na propozycję.
W oczekiwaniu na karkówkę z grilla i pieczone ziemniaczki. ;)
Krzysztof zajęty prowadzeniem gali niezbyt często zaglądał ale jak już zaglądał to zawsze z czymś dobrym :D
Z tego miejsca serdecznie dziękuję Krzysztofowi za przygarniecie i zupę. :)
Zatem dzień zakończyłem z marnym dorobkiem gminnym oraz kilometrowym ale z pełnym brzuchem i głową pełną pomysłów. Dobranoc.
*) w celu dokonania anonimizacji pewnego wydarzenia imię, zdarzenie i miejsce zostało zmienione.
PS: Z góry przepraszam na zdjęcia ale z powodu nieustannie padającego deszczu niezbyt miałem ochotę wyciągać aparat.
PS2: Niedługo kolejne dni.Zapraszam.
Dane wycieczki:
Km: | 147.43 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:27 | km/h: | 19.79 |
Pr. maks.: | 41.30 | Rower: | Pożeracz Gmin |
Komentarze
Co mnie tylko zastanawia, to ten gaz pieprzowy w .... podsiodłówce. Ja bym go w tankbagu albo na kierownicy woził aby w razie potrzeby mieć pod ręką psy/dresy/... atakują raczej znienacka i nie ma czasu na przygotowania.
chesteroni - 21:51 wtorek, 25 czerwca 2013 | linkuj
Komentuj