Wesołego spalania kalorii ;)
Wtorek, 26 kwietnia 2011 | dodano:26.04.2011Kategoria 2. Okolice
Biała Podlaska - Witoroż - Sokule - Międzyrzec Podlaski - Krzymoszyce - Kożuszki - Huszlew - Leślna Podlaska - Terebela - Biała Podlaska
Poświąteczna przejażdżka na szybko :)
Poświąteczna przejażdżka na szybko :)
Dane wycieczki:
Km: | 111.38 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 05:11 | km/h: | 21.49 |
Pr. maks.: | 49.00 | Rower: | Kelly's Quartz |
Świąteczny przejazd po znanej i nieznanej okolicy
Sobota, 23 kwietnia 2011 | dodano:23.04.2011Kategoria 2. Okolice
Biała Podlaska - Wosrzenice Małe - Kijowiec - Zalesie - Kłoda Duża - Perkowice - Wólka Plebańska - Biała Podlaska
Korzystając z chwili nieuwagi domowników uciekłem na rowerowanie ;) Chwilę się spóźniłem w umówione miejsce z klubowiczami bialskimi i zastałem jedynie Bystrego, z którym wybrałem się na przejażdżkę po okolicy.

Nie byłbym sobą jakbym nie odwiedził jakiś urząd przy okazji ;)

Bystry pstryknięty z "pewniego miejsca"
Czas brutto: 4h30m
Korzystając z chwili nieuwagi domowników uciekłem na rowerowanie ;) Chwilę się spóźniłem w umówione miejsce z klubowiczami bialskimi i zastałem jedynie Bystrego, z którym wybrałem się na przejażdżkę po okolicy.

Nie byłbym sobą jakbym nie odwiedził jakiś urząd przy okazji ;)

Bystry pstryknięty z "pewniego miejsca"
Czas brutto: 4h30m
Dane wycieczki:
Km: | 63.11 | Km teren: | 14.50 | Czas: | 03:38 | km/h: | 17.37 |
Pr. maks.: | 33.00 | Rower: | Kelly's Quartz |
Troll na gminobraniu
Sobota, 16 kwietnia 2011 | dodano:17.04.2011Kategoria 4. Polska
Biała Podlaska - Stare Szpaki - Nowy Bartków - Paprotnia - Suchożebry - Osiny Górne -Sokołów Podlaski - Kupientyn - Miedzna - Węgrów - Gruszczyno - Korytnica - Trawy - Strachówka - Kąty Gorucza - Dobre - Wierzbno - Grębków - Kałuszyn - Mrozy - Mińsk Mazowiecki - Warszawa
Korzystając z wolnego weekendu postanowiłem zrobić czego nie miałem zamiaru robić. W ten sposób zrodził się pomysł by przejechać się po mazowieckich gminach jednego dnia z dystansem, który przyprawia o dreszcze. ;)
Szczególnie nie przygotowywałem się do tej tarasy, więc zainstalowałem lemondkę, zapakowałem małą sakwę (spodnie cywilne, koszulka, kosmetyczka, ręcznik, aparat z mniejszym obiektywem, podkowa, pół kilo markiz typu hit, 3 batoniki zbożowe).Ciuszki na siebie to długie spodnie lekko ocieplane na szelkach, koszulka poliestrowa, polar z Lidla, softshell, czapka polarowa i rękawiczki polarowe.
Wyruszyłem oczywiście z godzinnym opóźnieniem względem planowanego o godzinie 4:20. Pierwsza gmina wpadła mi w ręce dopiero po przejechaniu około 60 km. Jechało się bardzo przyjemnie mimo, że wiatr wiał z blisko niekreślonej strony ale na szczęście nie był zbyt silny by zniechęcić od jazdy. Za Suchożebrami okazało się, ze muszę wjechać w las jadąc piaszczysta dróżką a przy okazji miałem służbowy telefon ;P myślałem, że za lasem będzie lepiej ale nie było, wiec do dzienniczka wpadło kilkanaście kilometrów w terenie nieprzystosowanym do opon 1.6.
Później było już tylko lepiej nie licząc jazdy brukiem w okolicach Sokołowa (spotkałem nawet dwa bażanty?!). Przez chwile zaczęły mnie pobolewać plecy ale z czasem i przy dosyć częstym zmianom pozycji przestałem na to zwracać uwagi :). W Węgrowie za poradą Transatlantyka zjadłem obiadek (Schabowy świeżo tłuczony z frytkami i surówka, a na deser loda). Dalej pojechałem na północ i musiałem odbić z głównej drogi na lokalna pozbawiona asfaltu to zapytałem się miłych dam czy dalej będzie taka sama miło ubita nawierzchnia. Potwierdziły ale nie była. Znów troszkę spędziłem czasu w piaskach ale dotarłem wreszcie do najbardziej wysuniętego na północ punktu wycieczki w Gruszczynie. Tutaj nastąpił miły zwrot na południe, gdzie nadzwyczaj prędko jechało się z wiatrem.
Dalej po wielu zmianach kierunku jazdy i zepsuciu bidonu dotarłem do Strachówki, gdzie wypadało jechać "czerwoną" pięćdziesiątką, która niestety jest pozbawiona pobocza co kusiło wielu kierowców by mnie zabić :P. Na szczęście niedługo uciekłem w Kątach-Borucza w las. Niedługo się ściemniło, więc musiałem zrezygnować z niepewnych dróg, by nie wpakować się w jakieś dziury. Po dojechaniu do Kałuszyna i odskoczeniu na Mrozy i Cegłów dalej jechał już tylko krajowa dwójka, gdzie gładziutki asfalt prowadził na zachód. W Mińsku musiałem powalczyć troszkę z ichniejszymi ścieżkami rowerowymi oraz na rozbudzenie wypiłem prawie pół litra kawy. Niestety za miastem trwał remont więc trzeba było być czujnym. Niestety jakiś czas później zatrzymałem równo z krawężnikiem jakiś miłej wysepki, która wyrosła przede mną. ;) To było pierwsze o ostatnie ostrzeżenie bowiem kilkanaście kilometrów przed Zakrętem też spotkałem równie niewidoczną wysepkę ale tym razem skończyło się na bliskim spotkaniu bowiem ręce miałem na lemondce i nie zdążyłem złapać hamulca. Krawężnik tym razem mnie nie zatrzymał a znak znajdujący się za nim. ;) Lemondka przyjęła cios na siebie ustawiając się na sztorc a lewa manetka nie była gorsza i poszła w dół. Licznik tez troszkę wziął na siebie i osamotnił kierownicę jednak bez uszczerbku w działaniu, kabelki dzielnie go trzymały do końca wycieczki. O dziwo chyba nic mi się nie stało. :D
Wjazd do Warszawy był bardzo miły bo po północy, więc ruch był znikomy i mogłem spokojnie wjechać na estakady i pojechać na most Siekierkowski. Przed mostem zachciałem być porządnym rowerzystą więc zjechałem na dróżkę rowerową. Wybór może i dobry ale bez mapy przejechanie przez most prawie niewykonalne. udało mi się nawet dotrzeć do takiego miejsca gdzie znalazłem się pomiędzy barierką a ekranem dźwiękochłonnym bez możliwości nawrotu, więc musiałem rower przenieść go na trasę. :D Miałem zrobić jeszcze słodka fotkę z mostem w tle ale niestety go zgasili. :P
Przy każdej gminie zajadałem się ciasteczkiem co dodawało energii do dalszej jazdy.

Mglisty poranek w okolicach Hruszniewa.

Pierwsza gmina :D

Gminna droga w Hołubii - nazwali to przełomy. ;)

Swojsko w Osinach-Dolnych

Krzywo w Miedznie.

Ruchliwa "pięćdziesiątka". :P
PS: Chodzę i jestem przepełniony szczęśliwością :D
E: poprawiona data
Czas brutto 21h 40m
Korzystając z wolnego weekendu postanowiłem zrobić czego nie miałem zamiaru robić. W ten sposób zrodził się pomysł by przejechać się po mazowieckich gminach jednego dnia z dystansem, który przyprawia o dreszcze. ;)
Szczególnie nie przygotowywałem się do tej tarasy, więc zainstalowałem lemondkę, zapakowałem małą sakwę (spodnie cywilne, koszulka, kosmetyczka, ręcznik, aparat z mniejszym obiektywem, podkowa, pół kilo markiz typu hit, 3 batoniki zbożowe).Ciuszki na siebie to długie spodnie lekko ocieplane na szelkach, koszulka poliestrowa, polar z Lidla, softshell, czapka polarowa i rękawiczki polarowe.
Wyruszyłem oczywiście z godzinnym opóźnieniem względem planowanego o godzinie 4:20. Pierwsza gmina wpadła mi w ręce dopiero po przejechaniu około 60 km. Jechało się bardzo przyjemnie mimo, że wiatr wiał z blisko niekreślonej strony ale na szczęście nie był zbyt silny by zniechęcić od jazdy. Za Suchożebrami okazało się, ze muszę wjechać w las jadąc piaszczysta dróżką a przy okazji miałem służbowy telefon ;P myślałem, że za lasem będzie lepiej ale nie było, wiec do dzienniczka wpadło kilkanaście kilometrów w terenie nieprzystosowanym do opon 1.6.
Później było już tylko lepiej nie licząc jazdy brukiem w okolicach Sokołowa (spotkałem nawet dwa bażanty?!). Przez chwile zaczęły mnie pobolewać plecy ale z czasem i przy dosyć częstym zmianom pozycji przestałem na to zwracać uwagi :). W Węgrowie za poradą Transatlantyka zjadłem obiadek (Schabowy świeżo tłuczony z frytkami i surówka, a na deser loda). Dalej pojechałem na północ i musiałem odbić z głównej drogi na lokalna pozbawiona asfaltu to zapytałem się miłych dam czy dalej będzie taka sama miło ubita nawierzchnia. Potwierdziły ale nie była. Znów troszkę spędziłem czasu w piaskach ale dotarłem wreszcie do najbardziej wysuniętego na północ punktu wycieczki w Gruszczynie. Tutaj nastąpił miły zwrot na południe, gdzie nadzwyczaj prędko jechało się z wiatrem.
Dalej po wielu zmianach kierunku jazdy i zepsuciu bidonu dotarłem do Strachówki, gdzie wypadało jechać "czerwoną" pięćdziesiątką, która niestety jest pozbawiona pobocza co kusiło wielu kierowców by mnie zabić :P. Na szczęście niedługo uciekłem w Kątach-Borucza w las. Niedługo się ściemniło, więc musiałem zrezygnować z niepewnych dróg, by nie wpakować się w jakieś dziury. Po dojechaniu do Kałuszyna i odskoczeniu na Mrozy i Cegłów dalej jechał już tylko krajowa dwójka, gdzie gładziutki asfalt prowadził na zachód. W Mińsku musiałem powalczyć troszkę z ichniejszymi ścieżkami rowerowymi oraz na rozbudzenie wypiłem prawie pół litra kawy. Niestety za miastem trwał remont więc trzeba było być czujnym. Niestety jakiś czas później zatrzymałem równo z krawężnikiem jakiś miłej wysepki, która wyrosła przede mną. ;) To było pierwsze o ostatnie ostrzeżenie bowiem kilkanaście kilometrów przed Zakrętem też spotkałem równie niewidoczną wysepkę ale tym razem skończyło się na bliskim spotkaniu bowiem ręce miałem na lemondce i nie zdążyłem złapać hamulca. Krawężnik tym razem mnie nie zatrzymał a znak znajdujący się za nim. ;) Lemondka przyjęła cios na siebie ustawiając się na sztorc a lewa manetka nie była gorsza i poszła w dół. Licznik tez troszkę wziął na siebie i osamotnił kierownicę jednak bez uszczerbku w działaniu, kabelki dzielnie go trzymały do końca wycieczki. O dziwo chyba nic mi się nie stało. :D
Wjazd do Warszawy był bardzo miły bo po północy, więc ruch był znikomy i mogłem spokojnie wjechać na estakady i pojechać na most Siekierkowski. Przed mostem zachciałem być porządnym rowerzystą więc zjechałem na dróżkę rowerową. Wybór może i dobry ale bez mapy przejechanie przez most prawie niewykonalne. udało mi się nawet dotrzeć do takiego miejsca gdzie znalazłem się pomiędzy barierką a ekranem dźwiękochłonnym bez możliwości nawrotu, więc musiałem rower przenieść go na trasę. :D Miałem zrobić jeszcze słodka fotkę z mostem w tle ale niestety go zgasili. :P
Przy każdej gminie zajadałem się ciasteczkiem co dodawało energii do dalszej jazdy.

Mglisty poranek w okolicach Hruszniewa.

Pierwsza gmina :D

Gminna droga w Hołubii - nazwali to przełomy. ;)

Swojsko w Osinach-Dolnych

Krzywo w Miedznie.

Ruchliwa "pięćdziesiątka". :P
PS: Chodzę i jestem przepełniony szczęśliwością :D
E: poprawiona data
Czas brutto 21h 40m
Dane wycieczki:
Km: | 331.07 | Km teren: | 19.00 | Czas: | 16:21 | km/h: | 20.25 |
Pr. maks.: | 41.00 | Rower: | Kelly's Quartz |
Sucho i mokro
Środa, 6 kwietnia 2011 | dodano:06.04.2011Kategoria 1. Miasto, 2. Okolice
Biała Podlaska - Terebela - Worgule - Droblin - Kornica - Walim - Zabuże - Serpelice - Konstantynów - Biała Podlaska
Planowałem takie kółko by zdążyć na 21 na audycje i w sumie to się udało. Na początku walczyłem z wiatrem i cieszyłem się zarazem jak to fajnie będzie w drodze powrotnej. Niestety w połowie drogi zaczęło siąpić z nieba i niestety troszkę to ujęło mojej radości. Jednak o dziwo softshell, który dość szybko pochłonął krople do samego końca trzymał moja temperaturę a nawet zaczął powoli schnąć od wiatru jak przestało troszkę padać. :D 1/3 drogi przebiegała już wieczorowo/nocna porą i tylko co jakiś czas ktoś próbował mnie oślepić.

Zahaczyłem przy okazji o Urząd w Kornicy :)
PS: Zdobyłem przy okazji największy podjazd w okolicy, który niestety przez te lata jakoś się skurczył i miał tylko 6-7%. ;)
Planowałem takie kółko by zdążyć na 21 na audycje i w sumie to się udało. Na początku walczyłem z wiatrem i cieszyłem się zarazem jak to fajnie będzie w drodze powrotnej. Niestety w połowie drogi zaczęło siąpić z nieba i niestety troszkę to ujęło mojej radości. Jednak o dziwo softshell, który dość szybko pochłonął krople do samego końca trzymał moja temperaturę a nawet zaczął powoli schnąć od wiatru jak przestało troszkę padać. :D 1/3 drogi przebiegała już wieczorowo/nocna porą i tylko co jakiś czas ktoś próbował mnie oślepić.

Zahaczyłem przy okazji o Urząd w Kornicy :)
PS: Zdobyłem przy okazji największy podjazd w okolicy, który niestety przez te lata jakoś się skurczył i miał tylko 6-7%. ;)
Dane wycieczki:
Km: | 88.28 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 04:02 | km/h: | 21.89 |
Pr. maks.: | 44.00 | Rower: | Kelly's Quartz |
Krótki wypad po mieście
Poniedziałek, 4 kwietnia 2011 | dodano:04.04.2011Kategoria 1. Miasto
Krótki przejazd po mieście w poszukiwaniu roweru dla bystrego oraz wypad do Lidla po nowy polar, a także próba napompowania koła zepsutym kompresorem. ;)
Dane wycieczki:
Km: | 23.81 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:12 | km/h: | 19.84 |
Pr. maks.: | 39.00 | Rower: | Kelly's Quartz |
Sobotni przejazd z klubami rowerowymi
Sobota, 2 kwietnia 2011 | dodano:02.04.2011Kategoria 1. Miasto, 2. Okolice
Biała Podlaska - Międzyrzec Podlaski - Misie - Przychody - Tuliłów - Międzyrzec Podlaski - Zahajki - Witoroż - Janówka - Biała Podlaska
Sobotę spędziłem na rekreacyjnej jeździe wraz z klubami rowerowymi z Białej Podlaskiej, Międzyrzeca Podlaskiego oraz z Białorusi :D
Sobotę spędziłem na rekreacyjnej jeździe wraz z klubami rowerowymi z Białej Podlaskiej, Międzyrzeca Podlaskiego oraz z Białorusi :D

Dane wycieczki:
Km: | 114.08 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 06:32 | km/h: | 17.46 |
Pr. maks.: | 40.00 | Rower: | Kelly's Quartz |
Żwawo z Bystrym :D
Czwartek, 31 marca 2011 | dodano:01.04.2011Kategoria 2. Okolice, 1. Miasto
Biała Podlaska - Czosnówska - Perkowice - Zalutyń - Ortel - Łomazy - Żelizna - Janówka - Biała Podlaska
Korzystając z pięknych okoliczności przyrody wyskoczyłem po obiedzie do Bystrego i razem zrobiliśmy porządne kółko na południe od Białej Podlaskiej. Zajrzeliśmy na lotnisko a reszta trasy przebiegała asfaltowymi lokalnymi drogami. Niestety Ortel niemiło rozczarował tragicznym stanem nawierzchni okolicznych szos.
Czas brutto: 5h
Korzystając z pięknych okoliczności przyrody wyskoczyłem po obiedzie do Bystrego i razem zrobiliśmy porządne kółko na południe od Białej Podlaskiej. Zajrzeliśmy na lotnisko a reszta trasy przebiegała asfaltowymi lokalnymi drogami. Niestety Ortel niemiło rozczarował tragicznym stanem nawierzchni okolicznych szos.
Czas brutto: 5h
Dane wycieczki:
Km: | 97.82 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:33 | km/h: | 21.50 |
Pr. maks.: | 36.00 | Rower: | Kelly's Quartz |
Wiosennie i na lekko
Wtorek, 29 marca 2011 | dodano:29.03.2011Kategoria 1. Miasto, 2. Okolice
Biała Podlaska - Wilczyn - Kaliłów - Hola - Biała Podlaska
Pierwszy raz w tym roku wyskoczyłem na przejażdżkę bez sakw. :D Pogoda sprawiła, że jechało się bardzo żwawo mimo tendencji lewej łydki do skurczów.

Trasa przebiegała głównie po suchym asfalcie ale nie obyło się bez niespodzianek.
Pierwszy raz w tym roku wyskoczyłem na przejażdżkę bez sakw. :D Pogoda sprawiła, że jechało się bardzo żwawo mimo tendencji lewej łydki do skurczów.

Trasa przebiegała głównie po suchym asfalcie ale nie obyło się bez niespodzianek.
Dane wycieczki:
Km: | 36.06 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 01:35 | km/h: | 22.77 |
Pr. maks.: | 35.00 | Rower: | Kelly's Quartz |
Gminobranie z Lanckorony do Krakowa
Niedziela, 20 marca 2011 | dodano:21.03.2011Kategoria 4. Polska
Lanckorona - Zarzyce - Radziszów - Skawina - Kraków

Dzień wcześniej dotarłem do przytulnego schroniska w Lanckoronie a dziś niestety trzeba było jechać dalej. ;)

Po orzeźwiającym zjedzie z górki spotkałem oczekiwanego Furmana, który wyrozumiale pilotował mnie do końca. Po drodze odwiedziliśmy Skawinę. :)

Zanim się obejrzałem, byliśmy już nad Wisłą. Kolejnym uczestnikiem przejazdu ścieżką rowerową był Skolioza a w okolicy "Belwederu" dołączył Waxmund. Natomiast na spotkanie z MarkiemR zawróciliśmy kilka km by zrobić tą fotkę. ;)

Po drodze jednemu z nas uszło powietrze ale długo nie musiał czekać na zapasową gumę. :)

Na koniec zmusiłem ich do wizyty pod "wiadomo czym". ;)

Ostatni odcinek podroży przejechałem nowoczesnym pociągiem TLK "skradzionym" z linii Warszawa-Łódź oczywiście bez miejsca na rower. :P
Dzień wcześniej dotarłem do przytulnego schroniska w Lanckoronie a dziś niestety trzeba było jechać dalej. ;)
Po orzeźwiającym zjedzie z górki spotkałem oczekiwanego Furmana, który wyrozumiale pilotował mnie do końca. Po drodze odwiedziliśmy Skawinę. :)
Zanim się obejrzałem, byliśmy już nad Wisłą. Kolejnym uczestnikiem przejazdu ścieżką rowerową był Skolioza a w okolicy "Belwederu" dołączył Waxmund. Natomiast na spotkanie z MarkiemR zawróciliśmy kilka km by zrobić tą fotkę. ;)
Po drodze jednemu z nas uszło powietrze ale długo nie musiał czekać na zapasową gumę. :)
Na koniec zmusiłem ich do wizyty pod "wiadomo czym". ;)

Ostatni odcinek podroży przejechałem nowoczesnym pociągiem TLK "skradzionym" z linii Warszawa-Łódź oczywiście bez miejsca na rower. :P
Dane wycieczki:
Km: | 57.63 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:07 | km/h: | 18.49 |
Pr. maks.: | 45.00 | Rower: | Kelly's Quartz |
Gminobranie z Tych do Lanckorony
Sobota, 19 marca 2011 | dodano:21.03.2011Kategoria 4. Polska
Tychy - Bieruń - Bojszowy - Brzeszcze - Osiek - Wieprz - Wadowice - Stryszów - Lanckorona

Korzystając z okazji, że miałem pojawić się w Tychach nie omieszkałem zabrać ze sobą roweru. Jak przyjechałem dzień wcześniej to kompletnie przemoczyłem się stosując śnieg i błoto pośniegowe na całym ciele. Na wycieczkę udało się troszkę wszystko wysuszyć i z samego rana w południe wyruszyłem w trasę. ;)

Po sprawnej ucieczce z Tychów na początku zajrzałem do Bierunia i spotkałem Utopca z urzędem w tle. ;)

Następnym punktem wycieczki była Gmina Bojszowy, gdzie o mało włos nie zostałem pogoniony przez ochroniarza ale jak zobaczył, że robię zdjęcie i wsiadam na rower to go zamurowało.

Kilka kilometrów wcześniej rozkręciła się tylna przerzutka ale o dziwo udało się wszystko złożyć do kupy i nawet podziałać przez dalsza cześć podroży.

Góra z góra się nie zejdzie ale ulica główna z główna - tak. :) W tym momencie spotkałem jedyny deszcz w ciągu dwóch dni.

W Wadowicach cały rynek rozkopany a najsmaczniejsze kremówki zjedzone...

Stryszów wita wieczorowa porą. :)
Czas brutto: 8h30m

Korzystając z okazji, że miałem pojawić się w Tychach nie omieszkałem zabrać ze sobą roweru. Jak przyjechałem dzień wcześniej to kompletnie przemoczyłem się stosując śnieg i błoto pośniegowe na całym ciele. Na wycieczkę udało się troszkę wszystko wysuszyć i z samego rana w południe wyruszyłem w trasę. ;)

Po sprawnej ucieczce z Tychów na początku zajrzałem do Bierunia i spotkałem Utopca z urzędem w tle. ;)

Następnym punktem wycieczki była Gmina Bojszowy, gdzie o mało włos nie zostałem pogoniony przez ochroniarza ale jak zobaczył, że robię zdjęcie i wsiadam na rower to go zamurowało.

Kilka kilometrów wcześniej rozkręciła się tylna przerzutka ale o dziwo udało się wszystko złożyć do kupy i nawet podziałać przez dalsza cześć podroży.

Góra z góra się nie zejdzie ale ulica główna z główna - tak. :) W tym momencie spotkałem jedyny deszcz w ciągu dwóch dni.

W Wadowicach cały rynek rozkopany a najsmaczniejsze kremówki zjedzone...

Stryszów wita wieczorowa porą. :)
Czas brutto: 8h30m
Dane wycieczki:
Km: | 105.08 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:45 | km/h: | 15.57 |
Pr. maks.: | 44.00 | Rower: | Kelly's Quartz |